olgerd olgerd
387
BLOG

Człowiek, który się pierwszy ukłonił

olgerd olgerd Społeczeństwo Obserwuj notkę 2

 

Mężczyzna ukłonił mi się, a ja, trochę na siebie zły, że go nie zauważyłem wcześniej i jako starszemu, nie ukłoniłem się pierwszy, ukłoniłem się jako drugi i poszedłem dalej. Nurtowała mnie jedna sprawa: nie za bardzo go kojarzyłem. Czy to jeden z sąsiadów, których notorycznie mylę, bo wszyscy generalnie jesteśmy do siebie podobni, a ja nie mam pamięci do twarzy? A może gdzieś w którymś z licznych miejsc pracy, jakie zaliczyłem podczas swojego życia zawodowego, skrzyżowały się nasze drogi, znaczy ze mną robił, a ja teraz, zachowując się jakże niegodnie, nie rozpoznałem go? On już pewnie na zasłużonej emeryturze, pędzi hulaszczy tryb życia, ale może akurat to jeden z tych, co to na zasłużonym odpoczynku nie mają środków na ten odpoczynek, bo zdrówko podupadło, nie ma pieniędzy nawet na lekarstwa, a do tego ludzie go nie szanują, o, proszę bardzo, ten, gówniarz jeden – myślę w tym momencie o sobie -  nawet się nie ukłonił. I pewnie on sobie teraz myśli o mnie nie najlepiej? A co może myśleć? Ano to: „Ja w jego wieku, to każdemu starszemu człowiekowi się kłaniałem, nie daj Bóg, żeby rodzice się dowiedzieli, że się komuś nie ukłoniłem, matka by krzyczała jak opętana, a ojciec brałby pas i mi tym pasem niejako wpajał w tyłek kindersztubę. Nawet wiem, co by mówił: - Do głowy ci nie wchodzi, to do d… ci może wejdzie, że starszych trzeba szanować!

- I nie bić młodszych, tato – być może podczas bicia pozwoliłby sobie na tę nutkę ironii, choć wątpię, by ojciec ją docenił i jeśli do takiego incydentu by doszło, nie mam cienia wątpliwości, że pas dalej spadałby na jego pośladki.

Nie wiem dlaczego ta akurat sytuacja tak mocno zajęła moje myśli, bo przecież nie raz, nie dwa razy, ale po wielokroć zdarza mi się ludzi nie poznać, komuś nie ukłonić się, przejść mimo kogoś, kto do mnie mruga porozumiewawczo, albo chce mnie przywołać skinieniem głowy, a potem mówi z wyrzutem: - Znowu żeś mnie nie poznał… I dodaje:  - Ty chyba ślepy jesteś. Nie, z tobą jest jeszcze gorzej, bo nawet ślepy by mnie zobaczył.

No, więc jaki jestem? Wychodzi na to, że niekulturalny, no, cham po prostu, albo i dużo gorzej, to jest źle do kwadratu: niekulturalny ślepy cham.

Teraz jednak odnosiłem wrażenie, że człowieka tego znam dobrze, coś mi podpowiadało takie rozwiązanie: intuicja, czwarty zmysł, nie wiem co, ale czułem, że ja tego człowieka znam dobrze i  miałem z nim bliski kontakt, że często go widywałem, ale za jasną cholerę nie mogłem sobie przypomnieć, gdzie to było, w jakich okolicznościach. Żeby choć jakiś ułamek zdarzenia mi się przypomniał, jakaś inna, znajoma twarz, która niczym rąbek serwetki wystający z szuflady pozwoliłyby mi wyciągnąć z mej pamięci całość wydarzeń i rozpoznałbym w mig tego oto człowieka, który razem ze mną, kiedyś tam, być może dawno, a być może że nie dawno, miał coś wspólnego; choć czułem, że to jednak nie jest nowa znajomość. A może to ktoś z towarzystwa ojca, jeszcze z czasów jego pracy w fabryce, na narzędziowym, bo – jak już wspominałem – czułem, że to musi być człowiek znany mi od dziecka, czyli od lat 70-tych. Tak - uchwyciłem się tej myśli – to może być ktoś z tego towarzystwa, choć jeśli się nie mylę, aż tak poważnie, jak na kogoś z kolegów mojego ojca, to jednak nie wyglądał. Ale wiadomo to, kto ile ma lat? Kiedyś wszyscy mi dodawali dychę, a jak już mi tych dych trochę doszło, to mi tę dychę zaczęli odliczać. Z tym gościem może być podobnie: ma pod siedemdziesiątkę, ale dają mu dychę mniej, więc wygląda na kogoś pod sześćdziesiątkę. No tak, tylko jeśli on mnie z tamtych lat pamięta, to jak to możliwe, że mnie rozpoznaje. Z całym szacunkiem dla mojego młodego - w moim przekonaniu - wyglądu, ale siebie z lat 70-tych to ja za Chiny ludowe, ani nawet kapitalistyczne, nie przypominam. Czy w smutnym łysym facecie da się rozpoznać dawnego radosnego dziesięcioletniego blondynka? Wątpię. Ale kto to wie, nie takie cuda się zdarzają. Czyta się gazetach, że rozdzielone przed sześćdziesięciu laty rodzeństwo rozpoznało się w kolejce do sklepu, albo matka rozpoznała własną córkę, którą – jak się okazało – przez pomyłkę zamienili jej na inne dziecko w szpitalu - po porodzie. Tak, ale w tamtych przypadkach działają geny, coś więcej, niż zwykły organoleptyczny przekaz, jakieś inne siły, jakaś koincydencja, której nie pojmujemy, jakieś siły się przyciągają, a poznanie jest na poziomie komórkowym. Chyba coś takiego jest, że bliskie osoby rozpoznajemy nie tylko po wyglądzie, głosie, ruchach, ale także po zapachu i innych, kto wie, być może wciąż przez naukę nie wykrytych objawach. Tak rozumując musiałby to jednak być jakiś mój bliski krewny, a ja przecież nic nie wiedziałem o moich zaginionych starszych braciach, wujkach czy innych pociotkach. Któż to poza tym mógłby być? Jakiś zapomniany kuzyn czy wujaszek? Czy kuzyni też są w stanie się rozpoznać czy nie? Przecież między kuzynostwem może występować całkiem spora odległość genetyczna…

Zatrzymałem się na przystanku i wciąż roztrząsając spotkanie ze znajomym-nieznajomym, spoglądałem na rozkład jazdy. Do autobusu miałem jeszcze osiem minut. „Nic to – uznałem - może pojedzie jakiś bus”.

Wnet, nie wiem, może minuta minęła, no niech wam będzie, że dwie, zatrzymał się w zatoczce granatowy Lanos, taki już lekko skorodowany, zużyty, za którego kierownicą siedział nie kto inny, jak ów znajomy, co to sobie z nim znajomości za żadne skarby świata przypomnieć nie mogłem.

Uchylił okienko i krzyknął:

- Wsiadaj!

Nie było to zaproszenie, ale bardziej rozkaz. Starszy człowiek, być może kolega ojca z pracy, albo sąsiad na emeryturze, człowiek bez wątpienia zasługujący na zaufanie i grzeczność, mówi, a właściwie wydaje polecenia, to młodszy, tak się składa – ja, winien się zachować grzecznie, zwłaszcza jak mu się robi uprzejmość i chce się go podwieźć. Wsiadłem więc i zapiąłem pas.

- Kopa lat… – zaczął.

Przyznałem mu rację. A dlaczego? Patrz wyżej.

A potem się zaśmiał: - Daję głowę, że mnie nie poznałeś. – powiedział. – No, pamiętasz mnie? Gdy mówił te słowa, czułem, że sprawiają mu one satysfakcję, jakby mi coś udowadniał, jakby mnie rozgryzał i znajdował we mnie fałsz, oszukaństwo. Nie mogłem na to pozwolić.

- Pewnie, że poznałem – zacząłem. Bałem się mówić do niego po imieniu, bo przecież nie wiedziałem, kim jest i czy w przeszłości przeszliśmy na „ty”. Starsi czasem mówią do mnie na „ty”, jakbym dalej chodził w krótkich spodenkach, zresztą kto tam wie, może i tak mnie wciąż widzą: gówniarz w krótkich spodenkach. Ale opamiętałem się; skoro on sobie pozwala na „ty”, to dlaczego ja mam być gorszy, wielu moich znajomych w moim wieku ma już wnuki, więc co, ja nie mogę do kogoś starszego mówić na „ty”, bo co? Co się stanie? Ziemia się zatrząśnie?! – Przecież ci się ukłoniłem… – rzuciłem argument – w moim mniemaniu - nie do zbicia.

Parsknął śmiechem. I zbił mój argument:

- Niby tak, ale to jednak ja ci się pierwszy ukłoniłem. Gdybym tego nie zrobił, w życiu byś mnie nie poznał.

Miał mnie, bez dwóch zdań.

Czekałem teraz na mordercze w swej prostocie pytanie, które ja – na jego miejscu - na pewno bym zadał, więc on – byłem pewny – teraz je zada: „W takim razie kim jestem?”.

I tu nastąpiła niespodzianka; nie zadał mi pytania, tylko mi na to niezadane pytanie odpowiedział.

- Jestem Darek, byłeś moim drużynowym.

A kiedy otworzyłem usta, by zaczerpnąć haust powietrza, dodał:

- No, ty mnie możesz nie pamiętać, bo byłeś dużo starszy ode mnie, a takiego narybku, jak ja, plątało się wtedy w drużynie sporo, ale ja dobrze pamiętam zbiórki na ośrodku harcerskim.

Zapadła cisza; przejeżdżaliśmy akurat obok cmentarza komunalnego.

- Gdzie cię podwieźć? – spytał, bo chyba mu ta cisza ciążyła.

- A tu mnie wysadź – poprosiłem. – Tu będzie mi najwygodniej.

          

olgerd
O mnie olgerd

Byłem cieciem na budowie, statystą filmowym, ratownikiem wodnym, ogrodnikiem, dziennikarzem itp. Obecnie "robię w sztuce". Nie oczekuję, że zmienię świat; problem w tym, że on sam, zupełnie bez mojego wpływu, zmienia się na gorsze. Mrożek pisał: "Kiedy myślałem, że jestem na dnie, usłyszałem pukanie od spodu". To ja pukałem! Poprzedni blog: http://blogi.przeglad.olkuski.pl/nakrzywyryj/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo