olgerd olgerd
4543
BLOG

W Polsce nic się nie opłaca

olgerd olgerd Społeczeństwo Obserwuj notkę 68

Przypuśćmy, że jesteś wykluczony. Masz siedemdziesiąt lat, skromną emeryturę (wszyscy ci jej zazdroszczą), dwójkę dorosłych dzieci i dwóch wnuków. Córka robi w knajpie, na kuchni, na czarno. Urobi się jak głupia, a dostaje 1200 zł na rękę, z czego dwie stówy idą jej na benzynę (partycypuje w kosztach dojazdu, które ponosi kolega z pracy mający samochód). Czasami płaczesz, jak sobie pomyślisz, co czeka córkę i jej synka, twojego wnuka. Do tego chłop ją zostawił, też wyjechał za granice i ślad się urwał. Teraz szukaj wiatru w polu. „Jaką ona ma przyszłość?! Zestarzeje się przy tej robocie, a potem ani emerytury, ani ubezpieczenia…” – rozmyślasz. Nie za wiele wiesz, co u syna. Dzwoni rzadko i jest mało wylewny. Zrobił dzieciaka, a ty go, tego swojego najmłodszego wnuka, nawet nie widziałeś. „Boże mój, żal mi tych naszych dzieci! Podobno myśmy mieli ciężko?! Gadanie, oni, ci młodzi teraz mają naprawdę źle!” – mówisz do sąsiada. Opierasz brodę o łopatę, którą zgarnąłeś śnieg z chodnika przed domem, bo to twój obowiązek, a jak tego nie zrobisz, to ci mogą wlepić mandat. Ten syn, co to siedzi w Irlandii, obiecywał, że kiedyś wróci, ale ty już wiesz: to czcze gadanie – do czego miały niby wrócić?! Drapiesz się po głowie, sąsiad już nawet przestał się drapać. To przecież oczywiste. W Polsce się przecież nic nie opłaca. Sąsiad pyta: - „Kiedy jedziesz do miasta?”. Ładne mi miasto, kiedyś miało prawie pięćdziesiąt tysięcy, a teraz trzydzieści z maleńkim hakiem. Kto mógł, to wyjechał w cholerę. A ile ceregieli, żeby się do tego miasta dostać! Po pierwsze, nie ma czym, no, chyba, że ma się samochód. Ty nie masz, bo cię nie stać. Ktoś, kto nie wie o co chodzi, powie, że można dojechać autobusem. Gówno prawda, nie ma autobusów, Pekaes padł – kursy były deficytowe, nie opłacało się go ratować. No, ale do miasta musisz jechać, bo trzeba wysłać kartki na święta; teraz niby ludzie esemesy do siebie wysyłają, ale ty nie lubisz komórek, ty jesteś człowiekiem głęboko osadzonym w tradycji i ty na święta ślesz elegancko wykaligrafowane kartki pocztowe. Kiedyś wysyłałeś je z punktu pocztowego w swojej wsi, ale go zlikwidowali – nie opłacał się. Fakt, możesz podać komu, kto jedzie, ale poza widokówkami, jak już pojedziesz do miasta, to może coś do domu kupisz, mleko, chleb, papierosy… Tak, papierosy, to ostatnia rzecz ponad stan, na jaką sobie pozwalasz, chociaż lekarz ci zabronił. Ale kto by się lekarzem przejmował, co to przyjmuje daleko, w mieście, a żeby się do niego dostać trzeba dwa razy jechać, raz żeby się zapisać, a drugi, żeby do niego wystać w kolejce. Od samego stania się człowiekowi pogarsza, więc po co?! Kiedyś przychodnia była blisko, w gminie, ale zlikwidowali – nie opłacała się. Podobnie było też ze szkołą i biblioteką, w trymiga zlikwidowali, jak wyliczyli, że ich utrzymanie jest nieopłacalne. A dlaczego do sklepu jedziesz do miasta? Tak, zgadza się, we wsi nie ma sklepu, zlikwidowali – nie opłacał się. Jest obwoźny, dwa razy w tygodniu jeździ po wioskach stareńki Mercedes Vito, kierowca trąbi, ludzie, same dziadki, takie jak ty, wychodzą z domu, kupują i rozmawiają. O czym rozmawiają? Szkoda gadać, narzekają. Ale starzy ludzie już tak mają, że na ogół narzekają. Nie doceniają faktu, że żyjemy w ciekawych i nowoczesnych czasach. Jak jeździ ten młody kierowca, to nawet nie za bardzo chce słuchać, no, chyba, że za kółkiem jest sam pan Marian, co to dobiega sześćdziesiątki i swoje już w życiu widział, ten słuchać może by i chciał, gdyby sam tyle nie narzekał. Mówi, że jest komunistą: „A wziąć to wszystko – mówił ostatnio – i rozpieprzyć. Jakiś Lenin  by się na nich, tych złodziei, przydał. Co oni zrobili z tym krajem?! Pamięta pan, panie Jurku – to do ciebie, bo przypuśćmy, że masz na imię Jurek – jakie to były fajne czasy za komuny?! Jak to możliwe, że państwu się wtedy wszystko opłacało?! Teraz państwu się nic nie opłaca?! Nawet do produkcji gorzały dokładają! Robiłem w przedsiębiorstwie budowlanym, budowaliśmy, że hej! A jak przyszła ta ich Solidarność, to zakład rozkradli, znaczy spółki potworzyli. Kamień na kamieniu nie został. Dobrze mówię, za komuny każdy miał pracę, wakacje nad morzem, dzieciaki jeździły na kolonie. Kiedy wasz wnuk był nad morzem?” – pyta, ale nie oczekuje odpowiedzi, bo przecież wie, że waszej córki nie stać, żeby dzieciak na wakacje jeździł.

A czym się najbardziej martwicie? Nie chcecie się przyznać, ale ja wiem, dobrze wiem o czym myślicie, gdy się budzicie nad ranem - między czwartą piętnaście, a czwartą trzydzieści - o tym mianowicie, że córka już tego dłużej nie wytrzyma, weźmie wnuka i wyjedzie z nim do brata, tam, do tej Irlandii, i nigdy więcej ich już nie zobaczysz. A gdy umrzesz, to zapomną o tobie, tak jak wielu zapomniało o swoich rodzinach, ja zięć zapomniał o twojej córce i wnuku. Martwisz się, bo nie będzie miał kto na rodzinny grób pójść, zapalić lampkę, powspominać ciebie, twoją zmarłą przed laty żonę Marianne („dobrze, żeś tego kochana nie dożyła!”). Będą spadać liście z tej cholernej brzozy, co to się tak rozrosła przy alejce, przysypią płytę z piaskowca, którą kupiłeś po śmierci żony za ciężkie pieniądze. Śniło ci się raz, że już nie było widać grobu spod tych liści. Było ich tyle, że cały cmentarz przykryły, aż po koniuszki drzew, brodziłeś w tych liściach, jak w jakiejś mgle, a potem w ogóle całą Polskę zasypały i nie było nikogo, kto by te liście wziął i posprzątał – bo by się przecież nie opłacało. Zbudziłeś się przerażony; zerknąłeś na zegarek i wyjrzałeś za okno. Wtedy zepsuł ci się humor. Spadł śnieg, dużo mokrego śniegu. A to znaczyło, że busik, co raz dziennie kursuje do miasta, może nie jechać, co mu się zimą zdarza nagminnie. Ale co się dziwić kierowcy, drogi na ogół nie odśnieżają – nie opłaca się, więc i strach jeździć. Ostatnio jeszcze facet się skarżył, że go złapali „te france” z inspekcji drogowej i wlepili mandat za nieświecącą lampkę nad rejestracją: „Panie, nawet nie wiedziałem, że mi się nie świeci. Nie można, k… pouczyć, tylko od razu mandat?!” – pieklił się. „Oni są gorsi od Policji, chociaż ci też ostatnio powariowali; łapią wszędzie i wszystkich. W zeszłym tygodniu trzy razy dmuchałem! I też dają mandaty za byle co! Przecież płacę podatki, żeby mnie strzegli, a nie gnębili!”.

I jak to sobie wszystko weźmiesz do kupy, to wtedy myślisz, że nie miałeś racji mówiąc: „W Polsce nic się nie opłaca”. Polsce najwidoczniej opłaca się gnębić swoich obywateli.

olgerd
O mnie olgerd

Byłem cieciem na budowie, statystą filmowym, ratownikiem wodnym, ogrodnikiem, dziennikarzem itp. Obecnie "robię w sztuce". Nie oczekuję, że zmienię świat; problem w tym, że on sam, zupełnie bez mojego wpływu, zmienia się na gorsze. Mrożek pisał: "Kiedy myślałem, że jestem na dnie, usłyszałem pukanie od spodu". To ja pukałem! Poprzedni blog: http://blogi.przeglad.olkuski.pl/nakrzywyryj/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo