Przechodziłem obok zakładu pana Mariana, a on, jak to ma w zwyczaju, stał akurat w drzwiach. Przywitaliśmy się serdecznie, tak jak tylko może się przywitać klient z kimś, kogo klientem - w bliższej lub dalszej perspektywie czasowej - niechybnie będzie.
- Co, Panie Marianie, wygląda Pan przyjęcia towaru? – pozwoliłem sobie zażartować.
Uśmiechnął się i porozumiewawczo mrugnął okiem. Uścisnęliśmy sobie prawice.
- A wie pan, panie Marianie – kontynuowałem konwencję - coś się dziś nie najlepiej czuję. Mogę się u pana położyć na chwileczkę.
- Pan, panie Olgerdzie, zawsze! Zapraszam. Do wybory, do koloru! Którą pan wybiera?
Rozejrzałem się po pięknie się prezentującym w przeszklonej witrynie wysokiej jakości asortymencie.
- Ta włoska mi się podoba. Wygodna?
Pan Marian rozłożył ramiona, nawet nie musiał mówić tego, co mówił mową ciała czyli: „No, ba!”
- Ma pan gust, przyznaję! Oczywiście, że wygodna, najwygodniejsza ze wszystkich. Z dobrego drewna, posłuży lata albo nawet wieczność.
Chyba nie muszę dodawać, że pan Marian jest właścicielem dobrze prosperującego zakładu pogrzebowego.